Mały ale wariat
Przez polskie półki trochę niepostrzeżenie przemknęła seria niebanalnych łamigłówek mechanicznych klasy premium. Mowa o kolekcji Chess Puzzle Hanayamy, składającej się z sześciu figur szachowych, zaliczanych do kategorii secret box, czyli „otwórz mnie jeśli potrafisz” i zobacz co mam w środku…
Luksemburskie początki
Łamigłówki te warte są uwagi nie tylko z powodu bezdyskusyjnej jakości wykonania (stąd też i wyższy próg cenowy), ale również interesującej historii za nimi stojącej. Oryginalne figury szachowe zaprojektował pochodzący z Luksemburga projektant Marcel Gillen. Imponowały nie tylko wagą (wykonano je z litego aluminium) ale również wielkością (mierzyły od 10 do 13,5 cm). W pewien sposób można je uznać za odległych przodków elitarnych labiryntowych łamigłówek Revomaze, ale więcej o tym poniżej. Było ich mało i były drogie. Współczesna re-edycja Hanayamy, choć mniejsza i relatywnie tańsza, wiernie powiela mechanizmy pierwotnych konstrukcji, dając szansę szerszemu gronu mózgołamaczy na zmierzenie się z wyzwaniem, a dzięki chromowanemu wykończeniu pozwala nie utytłać rąk aluminiowym pyłem… Jeżeli ktoś jest zainteresowany zerknięciem na historyczne oryginały oraz inne łamigłowki Marcela Gillena zapraszam na stronę Neila, skąd pochodzą poniższe zdjęcia. Ja natomiast przechodzę do sedna.
Trudna rada w tej mierze…
Długo zastanawiałem się którą figurę kupić. Katalogowe ceny wahają się od 93 zł do 149 zł – niemało za łamigłówki, które nie dość, że są jednorazowe, to jeszcze uchodzą za trudne inaczej, nadrabiając raczej pomysłem i wykonaniem. Ostatecznie zdecydowałem się na pionka, nie tylko z uwagi na najniższą cenę, ale również dzięki stosunkowo najciekawszym opiniom. Oczywiście znaczenie mogły też mieć pozytywne skojarzenia z Pewną Gliwicką Imprezą… Pionek miał jeszcze jedną ciekawą właściwość – oryginalna łamigłówka miała podobno tendencje do permanentnego zacinania się i blokowania na amen mechanizmu. Oczywiście ten feler został usunięty w obecnej edycji, ale lekki niepokój przy rozwiązywaniu pozostał…
Już samo opakowanie różni się od standardowych pudełek Hanayamy. Nie tęsknię za większymi gabarytami, miejsca na łamigłówki zawsze za mało, ale odpowiednio wyeksponowana figurka daje optyczny przedsmak późniejszych taktylnych zachwytów. Zawartość jest ciężka, gładka i błyszcząca – zdecydowany krok we właściwym kierunku w porównaniu ze standardowym wykonaniem łamigłówek tej firmy. Trzymanie go w dłoni i operowanie mechanizmem to prawdziwa przyjemność. Pionek na pewno znakomicie odnajdzie się jako elegancki element każdego biurka, może nawet jako przycisk do rachunków – na pewno przyciągnie uwagę niejednej pary oczu niekoniecznie zawołanych szachistów. Klasyczny przykład coffee table puzzle, łamigłówki która ma nie tylko wymagać, ale i wyglądać.
… przyjdzie się rozjechać
Kiedy chromowana powierzchnia została już odpowiednio opalcowana nadszedł czas na poważne starcie. Wiedziałem z opisów, że rozwiązanie nie jest jakoś specjalnie trudne, ale też i trudno uznać je za banalne – zawiera rzekomy haczyk. Zacząłem standardowo od wyodrębnienia ruchomych elementów i tutaj pierwszy szok – rusza się tutaj naprawdę niewiele, łamigłówka faktycznie wydaje się składać wyłącznie z dwóch części. Nadszedł czas na krok drugi – bardziej systematyczne podejście. Sugerując się wspominanymi wyżej podobieństwami do serii Revomaze próbowałem wariantu analitycznego. Bezskutecznie. Później doszło obracanie, wykorzystywanie siły odśrodkowej, grawitacji, przeciążeń i o mało co prawa Archimedesa. Wszystko na nic.
Generalnie użytkownicy twierdzą, że łamigłówkę można rozwiązać w około 20 minut (albo od razu, jeżeli ma się szczęście). Ja spędziłem nad nią jakieś 50 minut, z dwoma krótkimi przerwami, dawkując sobie przyjemność. I gdyby nie komentarz żony, który popchnął tok mojego rozumowania na zupełnie inne tory, na tym by się pewnie nie skończyło. Rozwiązanie jest naprawdę… nietuzinkowe. Każe myśleć zupełnie nieortodoksyjnie, wodzi za nos i śmieje się z nabytych przyzwyczajeń. Jednocześnie daje naprawdę sporą satysfakcję, której formalnym ukoronowaniem jest mały żeton ukryty w środku łamigłówki (inny w każdym modelu). Muszę w tym miejscu zdementować pogłoski, jakoby łamigłówkę można było rozwiązać przypadkowo – otóż nie ma takiej możliwości! Rozwiązanie jest jednoznaczne i wymaga podjęcia jasno sprecyzowanych działań, jakakolwiek przypadkowość nie wchodzi absolutnie w grę.
Czy aby warto?
Czy to wszystko uzasadnia jednak wydatek kilkudziesięciu złotych? To przecież koszt wielozadaniowej łamigłówki, wystarczającej na godziny grania! Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Jeżeli faktycznie oczekujemy wyzwań rodem z ukrytego labiryntu, to możemy się rozczarować. Patrząc zdroworozsądkowo na wielkość samej łamigłówki trudno spodziewać się w środku plątaniny innych wymiarów o niespotykanym stopniu złożoności. Jeżeli natomiast szukamy powrotu do korzeni samej idei mechanicznej zagadki logicznej, która ma nas zmusić do wyjścia poza utarte schematy i wysilać umysł w nietypowy sposób, to szachowy pionek Hanayamy jest kwintesencją takiego podejścia. Zabawa jest jednorazowa, to fakt, nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby wręczyć łamigłówkę innym członkom rodziny czy znajomym i życzliwie ocierać im pot z czoła w trakcie wysilania szarych komórek.
Ja absolutnie nie żałuję nawiązania znajomości z szachową serią Hanayamy, szczerze mówiąc nabrałem ochoty na kolejną figurę, nadal jednak waham się pomiędzy gońcem a skoczkiem. Szkoda, że limitowana edycja 100 złotych zestawów dostępna była wyłącznie dla uczestników 35-tego International Puzzle Party w Ottawie, pewnie skusiłbym się na jakąś wysokokaratową sztukę. Cieszę się z tej małej podróży w czasie, która pozwoliła zapoznać się z nietuzinkowymi pomysłami Marcela Gillena, nadal projektującego łamigłówki tak, że choć po rozwiązaniu wydają się proste, to pozostają niebanalne. I do których każdy dochodzi własną, niekoniecznie najkrótszą drogą.
Pionek – szachowa łamigłówka premium Hanayamy
Producent: Hanayama
Autor: Marcel Gillen
Dystrybucja w Polsce: G3 sp. z o.o.
Cena: 93 PLN