Wielkanoc w zimie? Ze SmartEggs wszystko jest możliwe…

W łamigłówkowym świecie jajo dosyć jednoznacznie kojarzy się z anegdotą przypisywaną Krzysztofowi Kolumbowi, a oznaczającą w przenośni zaskakująco proste, acz błyskotliwe rozwiązanie zawiłego pozornie problemu. I choć w rzeczywistości korzeni tej historii szukać należy w opowieściach o hiszpańskim głupim Jasiu, to idea przyświecająca „huevo de Colon” w przewrotny sposób pasuje do nowej serii łamigłówek SmartEggs.

Poszukując obsesyjnie kolejnych ukrytych labiryntów (nadal mi nie przeszło), dotarłem do łamigłówek nadzwyczajnych: niezwykle precyzyjnych, choć projektowanych i wykonywanych ręcznie, sporej wielkości drewnianych jaj, kryjących w sobie plątaninę korytarzy, przez które przepychamy miniaturę buławy marszowej. Powstała w 2007 roku nietuzinkowa zabawka autorstwa kolejnego węgierskiego wynalazcy-architekta, Zagyvai Andrasa, okazała się niestety równie pięknie wykonana, co i  zaporowo wręcz droga. Nic dziwnego, patrząc na niesamowity proces ich powstawania.

Na szczęście podjęto decyzję o wypuszczeniu linii mniej ekskluzywnej, wykonanej z plastyku i produkowanej masowo, ale za to w zdecydowanie przystępniejszej cenie i co ważniejsze o identycznej, choć z konieczności uproszczonej mechanice. Dzięki temu idea SmartEggs ma szansę dotarcia do szerszej grupy odbiorców. Po krótkiej korespondencji z węgierską centralą dowiedziałem się ku mojej radości, że SmartEggs znalazło również dystrybutora w Polsce i w ten sposób mogę dzisiaj podzielić się wrażeniami z rozwiązywania tych bardzo nietypowych, choć nieodmiennie wdzięcznych łamaczy głowy.

Jajo jakie jest, każdy widzi

Łamigłówki są faktycznie wielkości dorodnych jaj klasy XL. Jakość wykonania nie budzi zastrzeżeń, choć w rzeczywistości są bardziej błyszczące niż na zdjęciach. Zadanie polega na włożeniu jednego końca zakończonej kuliście różdżki w łamigłówkę od góry i następnie takie nią manewrowanie (przesuwanie wzdłuż wyciętych korytarzy, przetykanie na wylot przez system otworów), aby ostatecznie wyciągnąć ją z labiryntu po drugiej stronie jajka. Jeżeli załączone materiały wideo nie są wystarczające, proponuję ściągnąć aplikację mobilną SmartEgg (iOS i Android), która dosyć dobrze oddaje generalną ideę zastosowanej mechaniki.

Zdobyłem do recenzji cztery z sześciu dostępnych obecnie tzw. layer one, czyli najprostszych, jednowarstwowych układanek. Jedna rzecz wymaga komentarza: Smart Egg zostało wymyślone jako zabawka, nadająca się zarówno dla najstarszych, jak i najmłodszych członków rodziny. Z tego też powodu łamigłówki mają być łatwo rozwiązywalne, bo dla twórcy istotniejsze niż samo wyzwanie jest manipulowanie obiektami 3D, wyobraźnia przestrzenna i powtarzalność ruchów. Tak też są zresztą reklamowane przez obecnego producenta: nie chodzi o to czy, ale jak szybko potrafisz je rozwiązać.

Cóż tam mamy w koszyczku?

Powyższe założenie jest bardzo istotne, bo mój pierwszy kontakt ze srebrnym, pojawiającym się w reklamach Smart Egg Techno (poziom trudności 7/9) okazał się nieco zaskakujący. Wiem, że rozwiązywania łamigłówek można się nauczyć i każda kolejna jest przez to nieco łatwiejsza, ale przeprowadzenie rozciągniętej hantli przez moje pierwsze Smart Egg przebiegło tak naturalnie, że praktycznie… nie zauważyłem momentu jego rozwiązania. Po kilkukrotnym powtórzeniu tej sztuki w czasie poniżej 30 sekund upewniłem się, że to nie przypadek, po czym z pewną obawą sięgnąłem po jeszcze łatwiejszy model Hive (4/9).

Na szczęście spotkało mnie miłe rozczarowanie. Łamigłówka nie okazała się trudniejsza, jednak trudno było nie docenić elegancji zastosowanego rozwiązania. Już sam początek był sympatyczny, kiedy to Hive udowodnił, że Smart Eggs mogą się zdecydowanie różnić od siebie. Na pewno pozytywny odbiór ułatwiło wykonanie tego modelu, który prezentuje chyba najładniejszą kolorystykę z całej czwórki. Podbudowany tak pozytywnym doświadczeniem sięgnąłem po trudniejszą Lavę (8/9).

I tutaj czas na anegdotę – Lava kompletnie mnie rozłożyła! Oprócz bardzo ciekawej faktury, symulującej rozżarzoną bombę wulkaniczną, cechą charakterystyczną są podłużne nacięcia w poprzek niektórych otworów i korytarzy, co sugeruje i faktycznie umożliwia manipulowanie ruchomym elementem pod znacznie większym niż do tej pory kątem. Po kilkunastu próbach dałem sobie spokój.  Nie pomogły nawet próby rozwiązania zagadki od końca a do podglądania labiryntu w środku się nie zniżyłem. Zamiast tego – w pełni usatysfakcjonowany – odłożyłem chwilowo Lavę i wziąłem do ręki Skull, najtrudniejszy i nieco demoniczny egzemplarz Smart Eggs (9/9).

Skull ma całkowicie gładką powierzchnię, czym wyróżnia się na tle młodszego rodzeństwa, jest również zasadniczo tej samej barwy w środku, jak i na zewnątrz, a białe czaszkowe aplikacje przypominają kalkomanię. Rozmieszczenie otworów i układ korytarzy sugerują, że faktycznie mamy do czynienia z poważniejszym wyzwaniem, o nieco przewrotnym finiszu, który najtrudniej zresztą zapamiętać i po czasie bezbłędnie powtórzyć. Choć wizualnie Skull nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia, nadrobił to w zupełności satysfakcjonującym przebiegiem rozwiązywania. Nadal jednak, choć po raz pierwszy nie zmieściłem się w obrębie minuty, trudno było mówić o nadmiernym wysiłku. Skąd więc zaskakujący poziom trudności Lavy?

Postanowiłem wrócić do poprzedniej łamigłówki. Stosując metodę pewnego angielskiego detektywa upewniłem się, że wydłużone hantle można przepchnąć przez wulkaniczną pisankę tylko w jeden sposób. Cóż jednak, jeżeli fizycznie się nie da? W zagadkach mechanicznych jeden czynnik zawsze stanowi dla mnie źródło stresu i powód do niepokoju – poziom możliwej do użycia siły, który pozwoli problem rozwiązać, a łamigłówki nie zniszczyć. Ponieważ wszystko inne zawiodło, postanowiłem pójść na całość. Pociągnąłem stanowczo w wydedukowanym wcześniej kierunku… ku mojemu przerażeniu coś ze zdecydowanie nieprzyjemnym chrząknięciem puściło… po czym zakończony kuliście patyczek wysunął się z łamigłówki… razem z mikroskopijnym, czerwonym elementem jej wnętrza!

Szczerze mówiąc zamiast poczuć się zirytowany, uśmiałem się setnie. Niewielka nadlewka na styku dwóch elementów korytarza skutecznie ostudziła moje ego. I choć w ostatecznym rozrachunku Lava okazała się równie prosta, jak jej poprzednicy, będę długo pamiętał tę historię.

Na twardo czy rozbełtane?

Nie ukrywam, że długo zastanawiałem się nad ostateczną oceną Smart Eggs. Dla wyrobionego miłośnika łamigłowek są po prostu łatwe. Zgodnie z założeniem rozwiązać uda się je na pewno, a potem można bawić się czasem, rozwiązywaniem jedną ręką, z zamkniętymi oczami i stojąc na głowie. Porównując wielkość różdżki do objętości samej łamigłówki konkluzja jest jedna – przy takich proporcjach z założenia nie da się upchnąć w środku zagmatwanego labiryntu. Doceniam ewidentną elegancję mechaniki, wartość dydaktyczną operowania w przestrzeni 3D oraz niekwestionowaną przyjemność z ich rozwiązywania. Jeżeli jednak liczycie na hardkorowe wyzwanie to Smart Eggs nie są dla Was – lepiej wiedzieć o tym zawczasu, aby uniknąć rozczarowania.

Jeżeli jednak nie jesteście łamigłówkowym geekiem, w rodzinie macie dzieci albo chcecie zapewnić rozrywkę seniorom, szczerze zachęcam do wypróbowania Smart Eggs. Zapewniam, że w gronie początkujących będą stanowiły bardzo satysfakcjonujące wyzwanie. Pomimo wariackich wahań kursu dystrybutorowi udało się utrzymać cenę na akceptowalnym poziomie, biorąc pod uwagę jej poziom za granicą. Owalne zabawki na pewno są w stanie zachęcić do poważniejszych łamigłówek, właśnie dzięki temu, że da się je rozwiązać. Odrobina pewności siebie nikomu jeszcze nie zaszkodziła, a niezwykła koncepcja, jakość wykonania i autentyczna frajda z rozwiązywania warte są ich ceny.

Jeżeli jednak bez bólu się nie ma przyjemności, warto poczekać na łamigłówki layer 2, z dodatkowymi, ruchomymi elementami, które pojawiły się już na stronie producenta  . Ich rozwiązanie, jeżeli wierzyć doświadczeniom z odpowiednikami z linii drewnianej, to już zupełnie inna bajka. Miejmy nadzieję, że nowy gracz na rynku łamigłówek w Polsce, firma TM Toys, wprowadzi je niedługo do swojej oferty.

In memoriam

Niestety Zagyvai Andras, węgierski projektant o niezwykłej wyobraźni,  zmarł po ciężkiej chorobie w 2013 roku, zaledwie kilkanaście miesięcy po zdobyciu Jury Grand Prize w konkursie Noba Yoshigahary, jednym z najbardziej prestiżowych konkursów projektowania łamigłówek na świecie (w kolejnym roku otrzymał zresztą Jury First Prize za inną łamigłówkę). Dzięki decyzji o wydaniu plastykowych Smart Eggs, jego kreatywne zabawki nadal są dostępne na rynku. Ale, ale.. to również nie koniec niesamowitych jajek drewnianych! Na rynek w przeciągu kilku miesięcy mają trafić dwie drewniane łamigłówki pod marką Art Eggs: kopia zwycięskiego projektu z 2012 roku, nazwana od miejsca rozstrzygnięcia konkursu Washington Egg oraz całkowicie unikatowa, bazującym na licencji Rubika pierwsza łamigłówka layer 3, w kształcie nieśmiertelnej węgierskiej kostki oczywiście.

Każda zostanie wyprodukowana z selekcjonowanego wiśniowego drewna, w ilości 2500 numerowanych egzemplarzy zaopatrzonych w czujnik RFID. Oczywiście ich cena będzie odbiegać drastycznie od swoich plastykowych odpowiedników, o czym jednak mam nadzieję napisać coś więcej w przyszłości. Na razie zachęcam do spróbowania na twardo któregoś z dostępnych już niedługo kolorowych Smart Eggs. Być może bez chrzanu, ale na pewno ze smakiem. Coś mi mówi, że podobałyby się Krzysztofowi Kolumbowi…

  • Wykonanie: 8

    + przyzwoite materiały i wykonanie

    + łatwe i pewne manewrowanie w labiryncie

    + dobrze leżą nawet w małych dłoniach

    – zdarzają się niespodzianki-nadlewki

  • Grywalność: 9

    + niezwykle oryginalna mechanika

    + przeznaczone dla całej rodziny

    + rozwijają wyobraźnię przestrzenną, myślenie 3D i zdolności manualne

    – nie dla wyjadaczy, poziom trudności dla początkujących

  • Ocena: 8,5

    Genialny koncept w pierwszej odsłonie. Czekamy na więcej!

Smart Eggs: Hive, Techno, Lava i Shull

Producent: Possible Games, Węgry

Autor: Zagyvai Andras

Dystrybucja w Polsce: TM Toys

Cena: 29 PLN